niedziela, 12 listopada 2017

Mięso w środku lasu

          Jak co piątek wieczór, umówiliśmy się z kumplami na spotkanie u jednego z nas. Tym razem mieliśmy się spotkać u Piotrka, który mieszka trzy kilometry ode mnie. Nie widziało mi się iść taki kawał, zwłaszcza, że jest środek jesieni i pogoda nie dopisuje. Postanowiłem, że zrezygnuję tym razem z alkoholu i przyjadę samochodem.  Zbliżała się godzina spotkania więc założyłem na siebie ulubioną czarno-niebieską cienką kurtkę i wyszedłem z domu. Miałem w zwyczaju dwa razy sprawdzać czy zamknąłem drzwi, po upewnieniu się wsiadłem do swojego zielonego opla corsy.  Mimo siedemdziesięciu pięciu koni mechanicznych pod maską i niekoniecznie pięknego zapachu wnętrza samochodu, jazda nim bardzo mnie zadowalała. Uwielbiałem słuchać starej muzyki podczas samotnych dróg. Szybko dojechałem na miejsce spotkania. Zaparkowałem swoją bestię na parkingu przy mieszkaniu kolegi, a kluczyki schowałem do wewnętrznej kieszonki kurtki. Byliśmy we trzech, mimo, że nie piłem, naprawę miło spędziłem czas. Mogliśmy w spokoju pogadać, powyzywać się wzajemnie w zależności kto z kim przegrał wyścig w  piątej części Gran turismo. Oczywiście nie zabrakło niezdrowych przekąsek takich jak chipsy paprykowe, popcorn i słone krakersy. Tomek starał się bronić przed jedzeniem  i alkoholem tłumacząc się, że prowadzi zdrowy tryb życia. Faktycznie był wysportowany i nie jeden by mu pozazdrościł ciała, jednak raz na jakiś czas można sobie pozwolić na małe odstępstwo. Piotrek nie musiał go długo namawiać, aby zmienił zdanie. Był jego kompletnym przeciwieństwem, mimo, że był szczupły, jadł chyba wszystko co mógł, nie obchodziło go czy jest to zdrowe jedzenie czy też nie. Wszystko trawił w zastraszającym tempie. Ja byłem kimś pośrodku. Starałem się nie jeść zbyt często śmieciowego jedzenia, ale jak naszła mnie ochota, nie broniłem się przed tym. Miałem też trochę mięśni, ale do Tomka nie mogłem się porównywać. Zabawa trwała w najlepsze. Zanim się obejrzałem było po jedenastej, uznałem, że powinienem pomału wracać do domu. Pożegnałem się ze znajomymi i udałem się do swojego domu. Gdy znalazłem się przed swoją posiadłością, szybko wszedłem do środka i udałem się do łazienki w celu kąpieli. Następnego dnia miałem w planach zrobienie zakupów i podróż do miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Chciałem kupić sobie używany telefon Samsung Xcover 4, z tego względu, że mój aktualny telefon ma już swoje lata i pora na coś nowego. Posiadacz modelu jaki mnie interesował zaproponował spotkanie w celu oszczędzenia kosztów wysyłki. Nie widziałem w tym nic złego, zaoszczędzę kilka groszy i przy okazji zwiedzę jakieś ciekawe miejsce. Po kilku minutowym prysznicu położyłem się na łóżku i zasnąłem.
            Gdy nastał ranek, wyjątkowo szybko wstałem na nogi. Założyłem na siebie lekko wytarte granatowe jeansy z paskiem oraz czarną bluzę z kapturem. W lodówce nie miałem zbyt wielu składników, więc na śniadanie musiałem się zadowolić zwykłą kanapką z plasterkiem sera. Około godziny dziesiątej udałem się do marketu, aby zrobić większe zakupy, takie które starczą chociaż na tydzień. Po powrocie do domu przygotowałem sobie skromy obiad, czyli makaron z sosem pieczarkowym. Będąc najedzonym zrobiłem sobie krótką drzemkę. Gdy się obudziłem, spoglądnąłem na zegarek i uznałem, że lepiej będzie jak już wyruszę . Przecież nie chciał bym się spóźnić. Moje autko miało prawie pełny poziom paliwa, więc spokojnie mogłem ruszyć w trasę.Droga przebiegała spokojnie i leniwie, po około godzinie byłem już na miejscu.  Zaparkowałem samochód przy najbliższym parkingu i czekałem na sprzedawcę. Miejscowość w której się znajdowałem nie była najpiękniejsza. Większość budynków wyglądała na bardzo stare, były zbudowane przeważnie z czerwonej cegły. Ramy okien były drewniane i pokryte białą farbą, która przez lata zdążyła się pozdzierać . Kilkoma wyjątkami były wyraźnie odnowione domu w różnych kolorach. Najpewniej należały do mieszkańców, którym się powodziło i chcieli odpocząć od miasta. Korzystając z tego, że do spotkania miałem jeszcze kilka minut, wyszedłem z samochodu, a kluczyki schowałem jak zawsze do kieszonki wewnątrz kurtki. Z pewnością mój wygląd i ubiór nie pasował do wyglądu mieszkańców wsi.  Poszedłem do małego sklepu spożywczego. Przed sklepem zaczepił mnie bezdomny. Ubrany był w podarte i brudne jeansy oraz ciemno-czerwoną kurtkę. Oczywiście próbował dostać ode mnie kilka drobnych, jego głos był dość dziwny jak na dorosłego człowieka. Miał wysoki głos z chrypką o ile tak to można opisać. Nie dałem mu pieniędzy, bo byłem pewny, że wyda je na alkohol. Po kupieniu sobie wody zauważyłem mężczyznę z którym miałem się spotkać. Był on wysokim facetem z czarną krótką brodą i okularami. Wymiana przebiegła szybko i pomyślnie. Dla pewności sprawdziłem przy nim czy telefon działa jak należy, na szczęście nie było żadnych problemów.  Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut po czym się rozdzieliliśmy. Gdy wracałem do samochodu  zauważyłem, że tym razem bezdomny zaczepił jakiegoś innego mężczyznę, który wyglądał na zainteresowanego rozmową. Był to dobrze zbudowany wysoki mężczyzna z siwymi włosami we wszystkie strony. Z pozoru nie wyróżniał się zbytnio od nikogo. Ubrany był w wojskowe spodnie oraz czarną kurtkę. Widać było, że ma już swoje lata o czym świadczyło wiele zmarszczek na jego twarzy. Nagle odwrócił głowę w moim kierunku jakby słyszał to co o nim myślałem. Delikatnie się uśmiechnął i wrócił do rozmowy z biedakiem. To nie był zwykły uśmiech, tylko taki ,który przyprawia Cię o ciarki na plecach. Gdy chciałem już wyciągnąć kluczyki do samochodu, spostrzegłem, że w mojej przedniej prawej oponie jest wbity gwóźdź. Musiałem przypadkowo na niego wjechać dosyć niedawno, ponieważ nic nie poczułem podczas jazdy oraz w oponie było jeszcze całkiem sporo powietrza. Niestety nie umiałem samemu zmienić opony, a nawet gdybym umiał, jest na to zbyt ciemno. O lawecie nawet nie myślałem, bo zwyczajnie w świecie nie stać mnie na nią a ze znajomych jestem jedyny, który ma samochód. Postanowiłem przejść się do mechanika, niestety gdy tylko go znalazłem rozczarowałem się, ponieważ dziś już był zamknięty i musiałem poczekać do jutra. Pomyślałem, że przynajmniej pójdę spać do motelu zamiast w samochodzie. Będę czuł się bezpieczniej. Cena za jedną noc też nie powinna być zbyt duża, więc czemu nie ? Będąc w drodze do motelu, cały czas czułem na sobie czyiś oddech, świadomość, że nie jest się samemu a nikogo się nie widzi sprawiała, że cały zaczynałem się pocić. Po pokonaniu kolejnego zakrętu usłyszałem za mną kroki, ze strachu podskoczyłem i szybko się odwróciłem. Niestety zostałem ogłuszony jakimś przedmiotem w głowę i jedyne co zdążyłem zobaczyć przed utratą przytomności to jakąś zakapturzoną postać.
          Ocknąłem się z ogromnym bólem głowy, będąc przywiązany do krzesła przy ścianie w jakiejś piwnicy. Całe pomieszczenie było w kształcie kwadratu, który wypełniał duszący odór stęchlizny i krwi . W pół przytomny rozejrzałem się dookoła. To co zobaczyłem to był jakiś horror. Ściany były całe pochlapane krwią, z sufitu zwisały haki również we krwi. Najpewniej było na nich coś niedawno wieszane.Po lewej stronie leżał metalowy stół z najpewniej narzędziami do przygotowywania mięsa. Po mojej prawej stronie stała drewniana szafka z jakimiś słoikami. Nie byłem w stanie rozpoznać zawartości. W pełni odzyskałem przytomność, gdy usłyszałem otwieranie drzwi i schodzenie po skrzypiących schodach. Byłem dosłownie sparaliżowany strachem. Tego co mnie ogarniało nie dało się opisać normalnymi słowami. Do piwnicy zszedł ten sam człowiek, który rozmawiał z bezdomnym przed sklepem. Od razu go rozpoznałem, nawet nie próbował zasłaniać twarzy. Jedynie co byłem wtedy w stanie zrobić to przełknąć ślinę co i tak sprawiło mi sporo trudności. Z gardła nie mogłem wydać żadnego dźwięku. Mężczyzna stał przede mną i się uśmiechnął. 
–Wierz, że od razu mi się spodobałeś? Jak tylko Cię zobaczyłem, czułem, że muszę Cię zdobyć – Powiedział bawiąc się nożem.
Nie byłem w stanie odpowiedzieć, za bardzo się bałem by cokolwiek zrobić.
–Nie chcesz ze mną rozmawiać ? Nic nie szkodzi– kontynuował.
–Pozwoliłem sobie przywłaszczyć twój telefon z kieszeni spodni. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że go uszkodziłem–  w tym czasie usłyszałem krzyki z góry. Poznałem ten głos, należał do bezdomnego spod sklepu.
–Co tu się dzieje?! Pomocy ! –krzyczał swoim zachrypniętym wysokim głosem.
–Przepraszam Cię, ale muszę na początku zająć się tym na górze , chyba sam rozumiesz–  uśmiechając się poszedł z nożem na górę i zamknął drzwi.
            Musiała minąć chwila zanim dotarło do mnie w jakim gównie się znalazłem. Gdy tylko to zrozumiałem, chciałem się wydostać za wszelką cenę. Zobaczyłem, że na podłodze przy mojej prawej nodze leży spory kawałek szkła. Pomyślałem, że uda mi się nim przeciąć liny . Starałem się jak najdelikatniej przewrócić się z krzesłem na podłogę, aby dosięgnąć szkła. Wiedziałem, że jak narobię zbyt dużo hałasu to on tutaj wróci i nie wiadomo co ze mną zrobi. Udało mi się jakimś cudem dosięgnąć odłamka i mimo pokaleczenia sobie dłoni, przeciąć linę. Gdy mogłem już wstać, oparłem się dłonią o szafkę przy ścianie. Spoglądnąłem na słoik i dosłownie zwymiotowałem. W słoiku była zanurzona w cieczy ludzka ręka! Trafiłem do domu jakiegoś psychopaty kanibala. Na szafce znajdowało się kilkanaście słoi, każdy z jakąś częścią ciała i przyklejoną karteczką. Na stole z kolei znajdowały się zdjęcia ofiar.  A raczej to co z nich zostało. Wszystkie zdjęcia przedstawiały go jedzącego jakąś kończynę. Nie ważne czy rękę, nogę czy głowę.
Miał przynajmniej jedno zdjęcie ze wszystkim. Musiałem się z wydostać z tego koszmaru. Rozglądałem się pokoju i zobaczyłem smugę światła pod płachtą na ścianie nad stołem. Najpewniej był już świt. To było wybawienie, na samej górze tej ściany znajdowało się nieduże poziome okno przez które dałbym radę się przejść. Nie miałem go jak otworzyć, jedynym wyjściem byłoby rozbicie okna. Taki hałas na pewno by go przyciągnął, ale jeżeli tego nie zrobię to nigdy się nie wydostanę. Postanowiłem zaryzykować i wziąłem do ręki jakiś stary metalowy tłuczek leżący na stole. Z całej siły rozbiłem szybę i usunąłem resztę szkła które zostało w  ramie okna. Słyszałem jak ten psychopata próbuje otworzyć drzwi. Wszedłem na stół i przeszedłem przez okno kalecząc się po brzuchu . Gdy już prawie wyszedłem, on wbiegł do piwnicy i przejechał mi nożem wzdłuż łydki. Udało mi się ją wyciągnąć, ale z bólu prawie straciłem przytomność.
–Jeszcze Cię dorwę!– krzyczał.
           Uciekałem nie odwracając się za siebie. Jego dom znajdował się w jakimś lesie. Nie wiedziałem w którym kierunku mam się udać, wiec starałem się biec przed siebie. Po kilku minutach i upewnieniu się, że nie ma go za mną dotarłem do drogi. Rozglądałem się i zobaczyłem, że jakieś dwa kilometry ode mnie znajduje się wieś do której przyjechałem. Mimo mojego opłakanego stanu, ogromnego bólu nogi i panującego zimna starałem się ze wszystkich sił, aby nie stracić przytomności i jak najszybciej stąd uciec. Musiało być naprawdę bardzo wcześnie, bo wieś była kompletnie pusta i wszystko było zamknięte. Gdy dotarłem na parking gdzie miałem zaparkowany samochód, znalazłem kluczyki w swojej wewnętrznej kieszeni kurtki. Szaleniec sprawdził mi tylko spodnie. Otworzyłem samochód i jak najszybciej odjechałem. Nie obchodziło mnie, że jadę z przebitą oponą. Liczyło się dla mnie tylko to, że udało mi się uciec.