niedziela, 3 grudnia 2017

Chłopiec z drewna

          Siedziałem przed komputerem w swoim pokoju, właśnie byłem bliski ukończenia ostatniej misji w trzeciej części serii Devil May Cry, której celem było pokonanie demonicznego brata Vergila. Był czas wakacji, więc w spokoju mogłem poświęcić czas temu co lubię najbardziej. Aby zniszczyć mojego przeciwnika musiałem ze wszystkich sił wytężyć swój piętnastoletni mozg i w pełni się skupić. Na całe szczęście udało mi się osiągnąć cel, zanim moja rodzicielka zawołała mnie na dopiero co ugotowany ugotowany obiad. Cały usatysfakcjonowany wyszedłem ze swojego pokoju na piętrze i zszedłem na parter do kuchni. Przy stole czekały na mnie mama oraz młodsza o siedem lat siostrzyczka. Na talerzu leżał  ugotowane ziemniaki wraz z kotletem mielonym i sałatką. Tata niestety nie mógł towarzyszyć nam przy obiedzie ze względu na swoją pracę z której wracał dopiero około godziny szesnastej. Gdy cała nasza trójka skończyła jeść swoją porcję mama ogłosiła nam, że jutro razem z tatą jadą na czterodniowe wakacje nad jeziorem w celu świętowania swojej szesnastej rocznicy ślubu. Nie miałem nic przeciwko. Nie jestem dzieckiem i dam radę zaopiekować się swoją siostrą przez ten czas.  Z jedzeniem też nie powinno być problemu , zwłaszcza jak rodzice zostawią kilka drobnych. Siostra niestety nie była zbytnio zadowolona z pomysłu rodziców i poszła zła do swojego pokoju. Powiedziałem matce, że szybko przejdzie jej złość i żeby się przejmowała zachowaniem córki.
          Reszta dnia minęła mi dosyć szybko, gdyż po obiedzie wróciłem przed komputer. Marek, bo tak miał na imię tata wrócił z pracy i  zawołał Amelkę (moją siostrę) do siebie. Zawsze była oczkiem w głowie taty. Ojciec przyklęknął do niej i wyciągnął zza pleców lalkę starannie wyrzeźbionego z drewna chłopczyka. Wyglądał na ręcznie robionego i to przez fachowca. Lalka miała krótką bluzkę w biało-czerwone paski, ciemnoniebieskie jeansowe spodnie do kostek oraz brązowe buty. Twarz lalki była dla mnie dosyć straszna. Średniej długości blond włosy były w miarę normalne, ale duże oczy wraz z szerokim wymalowanym uśmiechem przyprawiały mnie o dreszcze. Nie wtrącałem się, to nie dla mnie zabawka, więc nie mnie miała się podobać. Amelka była z niej bardzo zadowolona , szybko wzięła ją w ręce po czym mocno przytuliła tatę i pobiegła do swojego pokoju bawić się nowym nabytkiem. Następnego dnia mama obudziła mnie wołając:
—Adrian wstawaj! My za dwie godziny musimy jechać.
—Już, chwila.—odpowiedziałem zaspany.
Chcąc nie chcąc musiałem wstać i się ubrać. Szybko pomogłem w noszeniu bagażów. Gdy rodzice byli gotowi do drogi, pożegnaliśmy się z nimi i ruszyli w podróż. Pojechali bordową laguną ze względu na pojemność. Został drugi mniejszy samochód, srebrny peugeot dwieście siedem, który miał już swoje lata. Amelka machała rodzicom na dowidzenia a w drugiej rączce trzymała zabawkę od taty. Chyba przypadła jej do gustu. 
             Powoli zbliżała się pora obiadu. Nałożyłem mi i mojej siostrzyczce odpowiednią dla niej porcję przygotowanego z samego rana spaghetti. Po skończonym posiłku mała od razu popędziła do swojego pokoju mówiąc, że Andy nie lubi czekać. Powiem szczerze, że zdziwiło mnie to. Kiedy zapytałem się o kogo jej chodzi, odpowiedziała, że o chłopca którego tata jej podarował.
Nie chciałem jej uświadamiać, że to tylko zabawka więc zająłem się zmywaniem naczyń po jedzeniu. Całe popołudnie każde z nas spędziło w swoim pokoju. Gdy zegarek wskazywał godzinę dwudziestą uznałem, że mała powinna pomału iść się kąpać. Chciałem pójść do niej do pokoju i ją zawołać jednak, gdy byłem już przed drzwiami, usłyszałem jak z kimś rozmawia. A dokładniej słyszałem tylko jej głos. 
—Czemu miałabym to zrobić ? Nie stanie mi się krzywda?zapytała.
Po chwili przerwy ponownie się odezwała:
—No nie wiem, musiałabym się zastanowić.—
Słyszałem tylko jej głos. 
Stałem przed drzwiami jeszcze chwilę po czym zapukałem i wszedłem do środka. Amelka siedziała na swoim łóżeczku i trzymała w rączkach przed sobą Andiego z którym najpewniej przed chwilą rozmawiała. Powiedziałem jej, że jest już pora kąpieli i niedługo będzie musiała iść spać. Siostra pokiwała głową i udała się w stronę łazienki. Gdy wstała z łóżka i odłożyła lalkę na półkę zapytałem się z kim i o czym rozmawiała jednak w odpowiedzi dostałem tylko krótką informację o tym, że to tajemnica. Spojrzałem na zabawkę po czym udałem się do kuchni, aby zrobić siostrze jej ulubione kanapki z twarożkiem na kolację. Po kąpieli i zjedzeniu kolacji położyła się spać. Po kontrolnym telefonie od rodziców czy wszystko dobrze, siadłem sobie przed telewizorem w celu obejrzenia jakiegoś ciekawego filmu. Zasnąłem dopiero przed północą. 
          Następnego dnia wstałem wcześnie rano, aby przygotować małej jakieś śniadanie. Płatki z mlekiem wydawały się dobrym pomysłem bo Amelka je uwielbia i mogłaby jeść tylko to.Gdy śniadanie było gotowe, wołałem ją aby przyszła jeść. Nie przychodziła, pomyślałem, że nadal śpi, więc poszedłem ją obudzić. Jak tylko otworzyłem drzwi do jej pokoju doznałem szoku. W łóżeczku nikogo nie było. Nerwowo zacząłem jej szukać po całym pokoju ciągle ją wołając. W pewnym momencie usłyszałem stukot na strychu do którego mała ma zakaz wstępu ze względów bezpieczeństwa. Szybko pobiegłem w to miejsce, prawie się przywracając o schody. Amelka stała tuż przy otwartym oknie i w ręce trzymała Andiego. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie z dala od okna. Trzymałem ją tak kilka minut mając w oczach łzy,  nie chciałem myśleć co by się stało gdybym jej nie znalazł na czas. Zabroniłem jej oddalać się ode mnie choćby na krok. Amelka nic się nie odzywała, aż do obiadu. Podczas posiłku chciałem się dowiedzieć co jej uderzyła do głowy, że tam poszła. Na początku nie chciała mówić i zasłaniała twarz swoimi blond włosami. Ale po namowach w końcu się zgodziła.
—To nie był mój pomysł. Ja naprawdę nie chciałam tam iść.— tłumaczyła.
—Więc po co tam poszłaś? Wiesz jakiego strachu mi narobiłaś ?— Chciałem się dowiedzieć jak najwięcej.
—Zabronił mi Ci o tym mówić—Na pytanie o kim mówi , spojrzała tylko na Andiego. Przestraszyłem się i nie wiedziałem co mam zrobić ale chciałem to jakoś zatuszować.
—Andy będzie na razie u mnie w pokoju.—Wziąłem zabawkę do rąk i rzuciłem na łóżko do pokoju, po czym wróciłem do Amelki siedzącej w kuchni. Nie chciałem jej już dłużej męczyć, wiedziałem, że jest zmęczona. Resztę popołudnia i całą noc spała w swoim łóżeczku. Zadzwoniłem do mamy, aby powiedzieć, że wszystko u nas w porządku. Nie chciałem psuć wyjazdu rodzicom. Nic złego się nie stało, w końcu zapanowałem nad sytuacją. Zanim położyłem się do snu, sprawdziłem czy na pewno mała jest u siebie, a lalka u mnie. Gdy byłem pewny podszedłem do zabawki i się zapytałem:
—Co jest z tobą nie tak ? — Po czym położyłem ją na szafce obok łóżka i zasnąłem.
          Alarm w telefonie wybudził mnie ze snu. Leniwie się ubrałem i gdy miałem wyjść z pokoju do kuchni, zauważyłem, że nie ma lalki w tym miejscu, co ją zostawiłem. Poszedłem do pokoju małej. Andy leżał na środku jej pokoju. Obudziłem ją i zdenerwowany pytałem  czemu zabrała tą lalkę skoro wyraźnie powiedziałem, że miała leżeć u mnie.. Amelka przysięgała, że całą noc była u siebie w pokoju i spała. W końcu nie wytrzymałem, byłem pewny, że najzwyczajniej w świecie kłamie i nie chce się przyznać. Wziąłem lalkę do rąk i poszedłem z nią do piwnicy w celu spalenia. Rzuciłem lalkę obok pieca. Po wrzuceniu kilku drewien i papieru, odpaliłem ogień. trzymałem lalkę w ręce, mówiąc:
—Już dawno powinienem to z tobą zrobić.
Gdy już chciałem ją wrzucić do pieca, głowa chłopca gwałtownie się odwróciła w moją stronę i usłyszałem wściekły głos dziecka krzyczącego:
—Ona jest moja!—Przerażony rzuciłem to coś do pieca i zamknąłem drzwiczki. Pobiegłem na górę wołając siostrę. Szybko wybiegliśmy z domu i kazałem jej wsiąść do samochodu. Mimo mojego wieku wiedziałem jak jeździć samochodem, ponieważ tata często namawiał mnie do nauki jazdy. Stare autko odpaliło dopiero za drugim razem. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co robić i gdzie się kierować. Jechałem jak szalony przed siebie. Krzyczałem na Amelkę, która płakała, aby dzwoniła do rodziców.
Niestety z jakiegoś powodu nie odbierali. Wymyśliłem, że pojadę do znajomego taty, który pracuje w tartaku.
— Może mimo wczesnej godziny już jest w pracy?—myślałem.
          Wjechałem na teren tartaku i zaparkowałem obok maszyny, która z kawałków drewna robiła wióry. Wysiedliśmy i razem z małą wołaliśmy kogokolwiek. Najwyraźniej jeszcze nikt nie przyszedł do pracy. Gdy stałem obok maszyny, Amelka krzyknęła:
—Uważaj!—Spojrzałem w górę, na maszynie stał przypalony Andy,  który powiedział
—Nikomu jej nie oddam—po czym skoczył na mnie. Szarpałem się z tą kukłą drewna jak tylko mogłem. To małe coś miało ogromną siłę. Gdy ja walczyłem o życie, mała włączyła maszynę do drewna. Starałem się wrzucić to diabelstwo do przerobienie na wióry jednak było dla mnie za silne. Amelka szukając czegokolwiek co mogłoby mi pomóc znalazła krótką metalową rurkę i uderzyła kukłę, dzięki czemu zdołałem ją wrzucić do maszyny. Andy próbował walczyć jednak rębak okazał się być silniejszy i dosłownie wessał zabawkę za pomocą swoich ostrych zębów. Po wszystkim zaczęła mnie boleć głowa. Kukła musiała walki zranić mnie podczas walki czego nie poczułem przez poziom buzującej adrenaliny we krwi. Na szczęście nie wyglądało to poważnie. Liczyło się tylko to, że cokolwiek to było,  już odeszło.

2 komentarze:

  1. Przygotuj się na konstruktywną krytykę z mojej strony. Te opowiadanie niestety, ale jest słabsze od poprzedniego. Już tłumaczę dlaczego.

    Zacznijmy od tego, że cała fabuła jest bardzo przewidywalna. Czytałem z nadzieją, że wydarzy się coś, czego nie jestem w stanie przewidzieć. Wszystko do samego końca było przewidywalne. W połowie zastanawiałem się czy czytać to dalej, skoro jestem w stanie przewidzieć bieg wydarzeń. Zakończenia będąc w środku opowiadania nie byłem w stanie przewidzieć. Opis całego zakończenia był bardzo oczywisty i nie zaskoczyłem się. Przewidywalność w tego typu opowiadaniach jest kluczowa, powinno jej nie być. Zaskoczyłbym się, gdyby chłopak trafił do maszyny zamiast zabawki.

    Kolejna sprawa to brak budowania jakiegokolwiek klimatu. Od samego początku miałem wrażenie, że czytam jakieś streszczenie. Dużo zbędnych (na prawdę zbędnych) informacji, które nikomu nie są potrzebne do szczęścia... mało tego podważają jakość całej historii. Brakuje stanowczo przymiotników. Jakiś emocji podczas rozmowy. Linii dialogowych, a nie przemyśleń, które są pisane jako dialogi. Brakuje opisów, które mogłyby podbudować klimat, brakuje przemyśleń bohatera na temat całej sytuacji. To jest niezbędne, aby się jakoś utożsamić z bohaterem. Skoro bohater się bał (do takiego stopnia, że uciekł z domu), to czytelnik powinien odczuwać taki sam strach, brakuje opisów właśnie takich odczuć. Dużo drobnień łóżka, dużo niesmacznych określeń takich jak np. "rodzicielka". Rozumiem, że nie chcesz się powtarzać czy coś, ale to nie są dobre słowa. Bohater z jednej strony zdrobniale określa łóżko, a do mamy, nie mówi mama, mamusia albo coś... tylko matka, rodzicielka. Interesuje mnie to jakie relacje są między dziećmi a rodzicami. Takich informacji potrzeba, a nie tego, że jest obiad, kolacja, kąpiel... a jutro śniadanie. Rozumiem, że chciałeś przedstawić bohatera jako opiekuńczego, bo to widać wszędzie, ale trochę przesadziłeś zapominając o innych ważniejszych rzeczach jak na tego typu opowieści.

    Jeżeli chodzi o pozytywne rzeczy, to zakończenie, które jest średnie. Gdyby nie było takie przewidywalne to byłoby OK. Całe opowiadanie przeczytałem tylko ze względu na zakończenie, którym się zawiodłem, a mogłeś wszystko nadrobić zabijając chłopaka i kończąc opowiadanie w najmniej odpowiednim momencie, czyli kiedy drewniany chłopiec i ta dziewczynka zostają sami. Jakie są ich dalsze losy? Takie zakończenie byłoby moim skromnym zdaniem najlepsze i byłoby w stanie naprawić całe te lanie wody na samym początku.

    Reasumując. Spodziewałem się, że te opowiadanie będzie lepsze od poprzedniego. Widziałem postępy. Teraz wziąłeś się za pomysł, który jest w sumie przewidywalny i tak też było. Czytając coś spodziewam się czegoś. Jak dzieje się to co przewidziałem to jestem lekko znużony i zawiedziony. Liczyłem, że zaskoczysz mnie, a zakończenie okazało się przewidywalne jak całe opowiadanie.

    PS. Zastanawiam się nad tym, czy sprawdzasz swoje opowiadania. Doszukałem się powtórzeń. Pomieszałeś miejscami czasy. Napisałeś myśli w linii dialogowej (nie wiem czy to jest dobrze, ale dla mnie osobiście wygląda to dziwnie). Do tego wszystkiego słownictwo, które w sumie powinno być inne, trochę bardziej przystępne.

    Wybacz, że tym razem tak bardzo krytycznie, ale zawiodłem się na tym opowiadaniu. Jak mówiłem, złe zakończenie mogło wszystko naprawić. To jest tylko moja opinia.

    Dodam jeszcze jedną rzecz. Może cie irytować to, że tak krytycznie podchodzę do twoich opowiadań i mam dużo uwag. Sam również prowadzę bloga http://arawarematsu.blogspot.com/
    Mam 15 lat doświadczenia w pisaniu opowiadań, wyróżnienie za fabułę w jednym konkursie. Jedno z moich opowiadań było nominowane do głównej nagrody w innym konkursie. Teraz po półtora roku przerwy powracam.

    Mam nadzieję, że zajrzysz na mój blog i przyjrzysz się mojej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że jest to dość oklepany temat i myślałem, że jakoś sobie z nim poradzę. Przyznaję, nie udało mi się. Jestem początkującym, jeżeli chodzi o pisanie, dlatego naprawdę doceniam twoje rady. Z powodu braku doświadczenia, trochę ciężko mi zauważyć błędy o których mówisz, mimo że się staram. Mam nadzieję, że moje kolejne opowiadanie zrobi na tobie lepsze wrażenie.

      PS. Z wielką chęcią zajrzę na twojego bloga.

      Usuń